Wszystko zaczęło sie od…

A wiec ciąg dalszy zwierzeń z mojej biografii… 😉
W dzisiejszym odcinku: moja droga od pancernego analoga do cyfrowej lustrzanki, powrót do celuloidu i kluczowe pytanie: o czym ja tu właściwie będę się produkował?

Moja fotograficzna droga…

Jak zaczęła się moja przygoda z fotografią? Hmmm… Zacznijmy od początku.

W latach moich szczenięcych mieliśmy jeden rodzinny aparat, którym uwiecznialiśmy wszystkie wyjazdy i wydarzenia. Był to pancerny Kodak S900 Tele, działający do dzisiaj (leży schowany w mojej “sprzętowej” szafce). Duża, ciężka, niezniszczalna konstrukcja – w Malborku przetrwał upadek z półtora metra na kamienny plac – uderzenie wybiło dziurę w obudowie, lecz film nie został nawet prześwietlony.

http://www.kodakcameracollection.com/
Później nadeszła moja pierwsza komunia, na która dostałem analogowy kompakt Canona, którego nazwy już nie pomnę. Używałem go przez dobrych kilka lat. Zniknął z mojego życia wyparty przez Fujifilm F5600, cyfrową hybrydę. Nadal bardzo dobrze ją wspominam. Co prawda przez nią urwał się na jakiś czas mój kontakt z kliszą fotograficzną, lecz z drugiej strony to dzięki niej odkryłem, co oznaczają enigmatyczne literki na pokrętle trybów. W zasadzie odkryłem też samo pokrętło trybów.
http://commons.wikimedia.org/
I tak, jako dziecko “wciągnięte” w fotografię, spędziłem wiele godzin studiując kilka książek o fotografii, w tym “Biblię fotografii” Daniela Lezano.
Kolejnym przełomem był pierwszy własny aparat cyfrowy. Canon Powershot A580. Moje grafitowe maleństwo, z którym wkroczyłem w świat fotografii. Potrafiłem wcisnąć z niego naprawdę dobre zdjęcia, ku zaskoczeniu pierwszych posiadaczy cyfrowych lustrzanek wśród znajomych. Jako dziecko przywiązane do swoich zabawek, którym po trosze chyba nadal pozostałem, ciężko przeżyłem ukradzenie mi całej torby fotograficznej z aparatem i dwoma kartami pełnymi zdjęć z dwutygodniowego wyjazdu.
http://prorecenze.cz/
Mimo traumatycznego przeżycia nad Przepaścią Macocha nie zniechęciłem się do fotografii. Kilka tygodni po powrocie w moje ręce trafił nowy Canon Powershot SX120 – ostatni z najlepszej, według mnie, serii powershotów. Jego następca, SX130 nie dorównywał już starszemu bratu. Aparaciku używałem przez kolejne kilka lat, na wycieczkach i obozach śmiało konkurując ze zdjęciami z lustrzanek. Niezapomniane wrażenie, kiedy kolega przytargał na wycieczkę w góry jakieś “lustro” Canona. Podczas marszu przez las postanowił chyba pokazać mi, że jego sprzęt jest “lepszy bo większy”. No i niestety – zdjęcie makro mchu z jego kitowego obiektywu, zestawione ze zdjęciem tego samego mchu z mojej malutkiej “małpki”, łapiącej ostrość od 1cm sprawiło, że stracił zapał do dyskusji o fotografii… 😀
http://www.cyfrowe.pl/
Canon niestety zakończył żywot wbrew mnie – podczas jednego z kolejnych wyjazdów, tym razem do Austrii, spaleniu uległ silnik obiektywu, którego nie dane było mi już naprawić. Kilka miesięcy później, przed wyjazdem do Paryża, zmuszony byłem zdobyć nowy aparat. Priorytetem był mały rozmiar i waga. Wybór padł na nowy na rynku model: Sonego NEX C3.
NEX pracował ze mną jako aparat “pierwszej linii” przez prawie 2,5 roku, robiąc ponad 20 tysięcy zdjęć. O nim napiszę oddzielny wpis, ponieważ wciąż uważam, że jest to świetna i dopracowana konstrukcja, z którą pracowało mi się nad wyraz przyjemnie.
Z nim też pojechałem na pierwszy obóz fotograficzny, gdzie konkurował (i często wygrywał) ze średnią półką lustrzanek. Przegrał sromotnie tylko raz – w konfrontacji z Canonem 5D mark II.
http://www.imaging-resource.com/
 
Przyszła jednak okazja – osiemnaste urodziny – a i NEX zaczął już wołać o przejście na emeryturę. Postanowiłem więc wymienić aparat. I tak zostałem niedawno posiadaczem Pentaxa K-5II, na którym teraz pracuję.

c_K-5II_Black_front

http://www.ricoh-imaging.eu/

Obiektywy, których używam to już temat na zupełnie inną rozmowę, bo jest tego trochę, jako że zainteresowałem się w pewnym momencie starszymi obiektywami. Co z tego wynikło – kiedyś opiszę. 🙂
O poszczególnych aparatach, szczególnie nowszych będę jeszcze pisał – mam na ich temat różne przemyślenia, na które szkoda tu na razie miejsca.

A co poza główną torbą?

Kiedy pojechałem po raz pierwszy na obóz fotograficzny, zostałem wciągnięty do końca w świat fotografii przez pana Marka Sucheckiego.
Jeśli czyta Pan jakimś cudem ten blog, chciałbym podziękować, za rozpoczęcie największej pasji w moim życiu. 🙂
Poza wtajemniczeniem w sekrety pracy w studio, poznałem urok i zapach ciemni.

Po powrocie z obozu do domu zacząłem poszukiwania na pawlaczach, w efekcie których w moje ręce trafił Zenit E. I tak się zaczęło. W tej chwili mam 3 sprawne analogowe aparaty na film 135, jeden wielkoformatowy 9×12, a także kilka uszkodzonych jako prywatne “muzeum techniki”. O nich również napiszę w oddzielnym wpisie, podobnie jak o całej przygodzie z fotografią analogową.
Od tego czasu zacząłem się poruszać często z dwoma aparatami – cyfrowym do pstrykania bez pamięci oraz analogowym do bardziej przemyślanych zdjęć.
Po zrobieniu kilku krótkich rachunków odkryłem, jak bardzo nieopłacalne jest dla mnie wywoływanie klisz w labie. I tak zdobyłem skaner, koreks, chemię i zacząłem spędzać długie chwile w wyciemnionej łazience ku rozbawieniu moich całkowicie scyfryzowanych kolegów.
Od tego momentu zacząłem dokładnie rozglądać się na strychach znajomych, aukcjach internetowych, targach staroci – odezwała się we mnie rodzinna żyłka zbieracza i kolekcjonera, nakazująca mi się zaopiekować napotykanymi dziełami techniki fotograficznej i optycznej.
W tej chwili snuję plany rozbudowy ciemni i znalezienia miejsca na kuwety oraz powiększalnik. Niestety, mieszkanie w bloku nie ułatwia mi zadania, jednak nie zamierzam się poddawać.
http://commons.wikimedia.org/

Ale co Ty właściwie fotografujesz?

W zasadzie to bardzo dobre pytanie. I nie wiem, czy umiem na nie dokładnie odpowiedzieć.
Nie czuję się fotografem sesyjnym, chociaż zrobiłem w życiu kilka(naście) sesji. Nie czuję się reporterem, choć kilkukrotnie uwieczniałem różne wydarzenia.
A więc… Co znajdziemy u mnie na dysku wśród zdjęć? Portrety, street foto, makrofotografię, a przede wszystkim zapis wyjazdów, wycieczek, podróżniczych odkryć.
Brałem udział w różnych konkursach, czasem z sukcesami, czasem bez. Byłem czterokrotnie na pracowitych obozach fotograficznych, z których wracałem z zapasem doświadczeń i dyskiem pełnym nowych zdjęć. Przez całe liceum działałem jako jeden z dwóch głównych filarów (strzałeczka, Kilof) szkolnego koła fotograficznego, będąc jedną z niewielu osób, mających wstęp z aparatem na terem remontu i renowacji XIV- i XVII-wiecznego skrzydła LO im. S. Małachowskiego w Płocku, którego dumnym uczniem, a już wkrótce absolwentem, jestem.
I to między innymi o tych wymienionych powyżej zdjęciach będę pisał. A także o moich przemyśleniach nad sprzętem, jego używaniem, nad podejściem ludzi do fotografii, odwiecznych sporach “nikoniarzy” z “kanonierami”, zagwozdkach technicznych, a czasem moich, czasami wariackich, pomysłach z zakresu eksperymentów fotograficznych.
Pozdrawiam wszystkich i życzę miłej lektury! 🙂

Brak możliwości komentowania.